« Wybory prezydenckie 2015 | Całkiem dobry dzień, udany tydzień » |
O wyższości tradycji nad zdrowym rozsądkiem
Ze względu na zmiany pokoleniowe Polska staje się krajem coraz bardziej świeckim. Nie chodzi mi tu o rosnącą populację ateistów, ale o ruch odchodzenia od kościoła, przenoszenia religijności z budynków w zakamarki serca i umysłu i poszukiwania Boga na własną rękę. Jednak wśród pokolenia pośredniego między moherami, a poszukiwaczami, pokolenia naszych rodziców wyczuwam... pewien bezsens, a przynajmniej niekonsekwencję.
***
Opisując na własnym przykładzie: Moi rodzice nie chodzą do kościoła odkąd skończyłam 8 lat (za wyjątkiem pogrzebów), prawdopodobnie od czasu ślubu nie korzystali z innych sakramentów kościelnych, nie lubią księży i instytucji Kościoła przez związanie z nimi afery i pieprzenie głupot niektórych przedstawicieli.
A jednak budzę się dzisiaj, wchodzę do kuchni, a tam przygotowane jajca i ciasta i oczywiście koszyczek zdobiony zieleniną (nigdy nie pamiętam jak to się nazywa). Idę do salonu - 4 stroiki wyjęte/przygotowane specjalnie na święta i jakiś gliniany baranek. Kilka dni wcześniej tata sprzątał dom w miejscach, do których nie było nawet zaglądane od nowości mieszkania, argumentując - bo zaraz święta. Wczoraj mama cały dzień siedziała w kuchni robiąc ciasto, jajka i jakieś sałatki. Chyba dla siebie, bo dziadek, jedyna osoba której można by się spodziewać jako świątecznego gościa, w teraz siedzi w innym mieście. W tym właśnie momencie spłynęło na mnie przemyślenie - po co oni to wszystko robią (no... pomijam sprzątanie, które samo w sobie jest pożyteczne), skoro - Święta Wielkiej Nocy to święta kościelne, lub chociaż katolickie, a oni tego religijnego podłoża nie lubią. W moim domu nie rozmawia się o Bogu i Jezusie, a jedynie narzeka na Kościół i księży. Jedyną rozsądną odpowiedzią wydaje się - z powodu tradycji. Bo przyzwyczajenia. Bo wszyscy dookoła tak robią. Uważam to za bardzo słaby powód...
***
Odrobina teorii:
Podczas soboru nicejskiego w 325 roku ustalono, że Wielkanoc będziemy obchodzić w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. [...] Jajka i pisanki traktujemy już wyłącznie jako symbol nowego życia i zmartwychwstania. Tymczasem w słowiańskich wierzeniach ludowych [...] zakopanie go na polu w pierwszy dzień Wielkanocy miało zapewnić urodzaj. 1.
Dawny zwyczaj na wsiach nakazywał, aby wracając ze święconym obejść dom trzy razy, zgodnie ze wskazówkami zegara, co miało wypędzić złe moce z gospodarstwa.2.
Najstarsze pisanki pochodzą z terenów sumeryjskiej Mezopotamii. Zwyczaj malowania jajek znany był w czasach cesarstwa rzymskiego. [...] Na ziemiach polskich najstarsze pisanki, pochodzące z końca X wieku, odnaleziono podczas wykopalisk archeologicznych w pozostałościach grodu na opolskiej wyspie Ostrówek. [...] W procesie chrystianizacji pisankę włączono do elementów symboliki wielkanocnej.3.
Zwyczaje Poniedziałku Wielkanocnego są związane z praktykami Słowian, którzy czcili radość po odejściu zimy i przebudzeniu się wiosny. Chrześcijaństwo przejąwszy pogański zwyczaj powiązało go z oczyszczającą symboliką wody oraz upamiętnianiem rozpędzania gromadzących się tłumów w Wielki Poniedziałek rozmawiających o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. 4.
Wiele naszych zwyczajów opiera się na obrzędach pogańskich, więc dorabia im się chrześcijańską ideologię na siłę. (Powiecie, że w takim razie powinnam tak samo piętnować święta Bożego Narodzenia? Jasne, o nich uważam to samo.) Po prostu Jezus nigdzie nie kazał tworzyć takiego święta, nawet dokładnie nie wiemy jakiego dnia zmarł, (tyle że w piątek) więc nie uważam za potrzebne, jakoś szczególnie się nim przejmować. Za to, że Jezus oddał za nas życie (oczywiście to sformowanie kieruję przede wszystkim do wierzących) powinniśmy być mu wdzięczni cały rok, a nie od święta.
***
Wracając do rzeczywistości, potem, zamiast już ciągnąć wątek rodziców, zaczęłam kolei zastanawiać się nad własnym podejściem - jak sama zamierzam się zachowywać w przyszłości...? Mogę zrozumieć święta, jako szczególny pretekst do spotkania z rodziną, także świąteczne obiadki i śniadania same w sobie mnie nie rażą, do tego póki babcie/dziadkowie chcą spraszać rodzinę i dzielić się jajkiem to mogę brać w tym udział, ale tylko dla zrobienia im przyjemności, czy zobaczenia rzadko widzianych członków rodziny. Jeśli zaś chodzi o organizowanie czegoś w moim własnym domu w przyszłości... skoro państwo dało nam ustawowe dni wolne od pracy to na to nie zamierzam narzekać. Posiedzę w domu z rodziną, zajmę się czymś, na co zwykle nie ma czasu, opowiem dzieciom skąd się wzięły te święta i pomaluję z nimi pisanki jako ładny element dekoracyjny do domu.
Ciekawostka na koniec: W ciągu ostatnich 150 lat znacznie straciły na znaczeniu wróżby wielkanocne, do których nasi przodkowie przykładali niezwykłą wagę. Nasze babki liczyły jaja leżące na stole podczas wielkanocnego śniadania. Parzysta ilość oznaczała rychłe zamążpójście, a podarunek z kraszanek od ukochanego wróżył udany związek. Panny zakręcały też dwoma jajkami. Jeśli zbliżyły się do siebie - wróżyły szczęśliwą miłość. 5.
A jak to wygląda u Was? Lubicie obchodzić Wielkanoc - święcić pokarmy, robić pisanki, spotkać się z rodziną? A może korzystacie z czasu wolnego od pracy/nauki i spędzacie go jak Wam się podoba? Napiszcie w komentarzach! ;)
Pozdrawiam, Perspektywa nietradycyjna
13 komentarzy
Ja (jak i moi rodzice) po prostu kożystam z wolnego (zwłaszcza, że w tym semestrze nie mam zbyt wiele czasu). A że w sklepach sprzedają smaczne mazurki czy inne wielkanocne potrawy, to co stoi na przeszkodzie zjedzeniu tych (dość smacznych) tradycyjnych potraw (choć nie widzę powodu do tego by je święcić).
Osobiście nie powiedziałbym, że tradycja góruje nad zdrowym rozsądkiem. Nie jesteśmy żadnym muzułmańskim krajem gdzie matka musi zabić dziecko bo religia jej tak nakazuje. Nikt nam nie rozkazuje, aby święta przymusowo obchodzić i jest to decyzja każdej osoby z osobna. Co prawda mamy w dekalogu trzecie przykazanie “Pamiętaj, abyś dzień święty święcił", ale to jest raczej sugestia niż obowiązek. Tak samo czwarte przykazanie “Czcij ojca swego i matkę swoją” nie narzuca nam woli, a raczej wskazuje wzór postępowania. To że nie idziemy w nocy do rodziców by okładać ich krzesłem (lub coś w tym rodzaju) jest spowodowane religią do której należymy czy naszym własnym rozumowaniem? Raczej to drugie, chociaż jest to kwestia indywidualna.
Co do samych świąt i tradycji to za wiele nie ma sensu się rozpisywać. Nowych zwyczajów nie przybywa, a stare znikają w odmętach czasu. To co kiedyś było popularne powoli zamiera tak jak wszelkie wróżby i specjalne zwyczaje, ale to co już jest to w sumie szkoda marnować i odstawiać w zapomnienie. Jednym się po prostu nie chce w to bawić, a inni mają to w “głębokim” poważaniu. Jednak każdy ma jakieś miłe wspomnienia związane ze świętami i nie chciałby być (za jakieś 20-30 lat) traktowany jak jakiś szaman z dzikimi rytuałami.
Jeśli ktoś chce obchodzić święta to dlaczego nie miałby tego robić i przekazywać tego kolejnym pokoleniom? Jeśli kiedyś założę własną rodzinę to będę obchodził święta zgodnie z tradycją, a przynajmniej na tyle, ile będzie to miało sens. Zawsze to jakaś frajda do dzieciaków by dostawać “czekoladki na zająca", albo zostawiać but na noc by rano znaleźć w nich masę słodkości.
Słusznie porównujesz problem to sytuacji w krajach arabskich - daleko nam do ich fanatyzmu i bezsensu.
W sumie… skoro już wracamy do przykazań… pierwotnie miały być tylko dla Żydów, a więc odnosić się do żydowskich świąt. Nie jestem więc pewna czy tak… logicznie można pod to podpiąć współczesne święta.
Nie rozumiem zdania “Jednak każdy ma jakieś miłe wspomnienia związane ze świętami i nie chciałby być traktowany jak jakiś szaman z dzikimi rytuałami.”
Wiesz, jeśli ktoś chce obchodzić święta to istotnie mu nie zabronię. I nawet jeśli dane nam są dni wolne z tej okazji to możemy je wykorzystać na świętowanie, ale jak już, to domowe - bez pchania się na msze, bez święcenia koszyczków. Prędzej na rozmawianiu z bliskimi czy znajomymi o Bogu, o Jezusie, jak zaznaczyłam pisanki same w sobie mi się podobają i zgadzam się, czekoladowego króliczka można dziecku kupić, ale tak o - jako okazjonalny słodycz.
No tak, a co powiesz na pobudkę o 4 rano żeby zdążyć na dzisiejszą rezurekcję? Dodam, że w kościele nie byliśmy już chyba z 2 lata. I tak nagle mamie się zachciało mszy. Byłoby okej gdybyśmy jednak regularnie uczęszczali na msze tak jak kiedyś.
Właściwie wg mnie wiara, a kościół to dwie różne kwestie. Kościół to instytucja, miejsce w którym w mojej opinii dzieje się wiele rzeczy, które nie powinny mieć miejsca. To, w połączeniu ze zmuszaniem mnie przez rodziców do cotygodniowej obecności na mszy bardzo zniechęciło mnie do jakichkolwiek praktyk religijnych. Wolę - tak jak to ujęłaś- szukać własnej ścieżki.
A jeśli chodzi o moje przyszłe ’samodzielne’ święta to hmm.. Pewnie wyprawię śniadanie/wieczerzę, ale może zamiast ślepo kopiować tradycję spróbuję doczytać o tym więcej, widzieć w tym jakiś sens. Niby mówi się o symbolach w mediach itd, ale szczerze mówiąc nie zwracam na to zbytniej uwagi. Na pewno też spędzę czas z rodziną. To będzie chyba priorytet.
Widzę, że mamy zbliżone poglądy. ^_^
Jeśli już kultywować jakiś tradycjonalizm to próbujmy łączyć Boga i rodzinę - spotkać się, pogadać, podyskutować… :)
A niekoniecznie wrzucać w to kościelność i konsumpcjonalizm (przygotowanie świątecznego śniadania i obiadu takie ważne…).
I nie, ja bym nie wstała na mszę o 4 rano. Musieli by mi zapłacić. XD
Moi rodzice są wierzący, więc u mnie w domu święta się obchodzi. Matka zapieprza dwa dni przy garach, piecze 5 placków, robi sałatki i inne pierdoły, bo ojciec sobie w dodatku życzy świętować imieniny w święta wielkanocne. Nienawidzę, kiedy jest tyle jedzenia, że tego nikt nie jest w stanie zjeść i je się to 2 tygodnie. Znaczy się oni jedzą, bo ja nie przepadam za cioteczkowo-imieninowymi sałateczkami.
Moje podejście do wiary… Obecnie nie wiem w co wierzę i czy wierzę. Mam to po prostu gdzieś. Do kościoła chodzę tylko jak jestem w domu, ze względu na rodziców - chociaż dzisiaj byłam na granicy wytrzymałości, lecz, hoho!, przypomniałam sobie, że ojciec dostał 8 win od szefa, i że muszę być grzeczna. v_v Tak, interesowny ze mnie człowiek.
W sumie nie wiem, co moi rodzice sobie myślą, bo dobrze wiedzą, że w Kraku nie chodzę do kościoła, ale jako że pochodzę z zadupia, i póki ludzie widzą, że pojawiam się w kościele to dobrze. Bo tragedia byłaby jakbym przestała chodzić, ojciec ze wstydu by się zapadł pod ziemię! Uwielbiam to wsiowe myślenie, haha. ((:
Czy w przyszłości planuję obchodzić święta? Nie sądzę. Będę leniuchowała całe wolne. Ewentualnie na jakimś dobrym obiedzie się skończy, ale żadnego zapierniczania i nerwów, bo trzeba gotować i sprzątać.
Ooo tak, nadmiar świątecznego jedzenia to przekleństwo. Pół biedy, że przy Wielkanocy nie mamy “powinności” skosztowania każdej z obecnych potraw.
A z racji Twojego podejścia do religii i wolnego czasu świąt - życzę Ci w takim razie, żeby dawały zawsze dużo okazji do odpoczynku czy rozrywki. :)
Na wstepie przepraszam za brak polskich znakow i chaotycznosc wypowiedzi jesli takowa wystapi: pisze z telefonu.
Troche zdziwilo mnie podejscie Twojej rodziny. Jestem przyzwyczajona do tego, ze pokolenie naszych rodzicow to ludzie wierzacy albo bojacy sie tego co ludzie powiedza, czyli wierzacy na pokaz. Powiem szczerze ze to nawet pozytywne, bo ida przez zycie tak jak sobie wymyslili a nie tak jak nakazuje otoczenie. Sama nie lubie swiat wszelkich poniewaz moi rodzice zawsze odstawiaja jakies nieprzyjemne sceny. Podejrzewam, ze im sie cos przestawia w glowach kiedy sa za dlugo razem w jednym domu. to jest wlasnie takie odstawianie swiat na pokaz, zamiast sie wyluzowac i posiedziec razem jest stres, rzucanie garami bo mama robi te wszystkie potrawy i “zagraca wszystkie stoly i blaty naczyniami". Tak wiec nieciekawie, zawsze przecekuje swieta i czekam byle tylko przeszly.
Jak bedzie u mnie?
Warto wspomniec, ze swieta wielkanocne, koszyczki, kroliczki, kurczaczki i inne symbole zostaly wymyslone aby zaskarbic sobie sympatie Pogan. Jak tu przekonac kogos do swojej wiary? ano podpasujmy cos do nich! dlatego mamy choinki, gadajace zwierzeta i sianko pod obrusem w wigilie. Powiem szczerze ze nawet lubie cala ta symbolike dlatego w przyszlosci zamierzam obchodzic swieta majac na uwadze te tradycje ale nie bede robila tego calego zarvcia a jedynie to co sobie wymysle. Spotkania z rodzina? ok, czemu nie. jesli bede miala dzieci to bede wychowywac je tak jak moja mama mnie. mimo ze jestem niewierzaca, bede im opowiadac o bogu, biblii ,swietach i pozwole by tak jak ja wszystko poznaly a potem zdecydowaly. Ciekawe jak tam ta wiara bedzie sie utrzymywac za 20 lat? teraz w kociele tylko stare baby a ja w swoim oytoczeniu nie mam NIKOGO wierzacego i praktykujacego.
Wiesz, na pokaz to mama robi rzeczy w innych dziedzinach życia, ale tak… w kwestii religii nie boją się co ludzie powiedzą.
To w sumie dobrze, że pomimo przykrych wydarzeń w domu jesteś wciąż gotowa organizować coś przyszłości - skoro chcesz. Musimy po prostu pamiętać, że nie warto zajmować się i wkurzać o te najmniejsze sprawy - zakupy, gotowanie, sprzątanie…
Wiem, że “tak robią misjonarze w Afryce” (patrz komentarz poniżej XD)… pomyśl, kiedy do nas przyszło chrześcijaństwo i że dopiero teraz zaczynamy się opamiętywać z tymi wszystkimi zwyczajami, tradycjami i symbolizmami… pomyśleć ile im to zajmie…
I też, będę uczyć swoje dzieci na temat rożnych religii, a niech same wybiorą, co chcą… mimo że z mojego punktu widzenia nie będzie to łatwe.
każda niedziela jest pamiątką zmartwychwstania, wiec swietujemy ten fakt cały rok, ale wszystkie te wydarzenia jak ostatnia wieczerza, męka i ukrzyżowanie były ważnymi wydarzeniami na tyle, że trzeba było je upamiętnić. Ustalanie daty ma może i pogańskie korzenie, ale taka była taktyka kościoła przy nawracaniu, żeby zmieniać jak najmniej. Tak samo postępują obecnie misjonarze w krajach afrykańskich.
Wiesz… po prostu powiem tak - zgadza się, to były ważne wydarzenia i my powinniśmy o nich PAMIĘTAĆ, ale dla mnie pamiętać, nie znaczy tworzyć z ich powodu święta.
Dzień święty święcić Bóg powiedział przede wszystkim o sobocie i kilku świętach żydowskich, które sam ustanowił, dlatego ja przede wszystkim świętuję sobotę i na razie nie znalazłam święta, które obchodzimy w Polsce, a które Bóg lub Jezus nakazał obchodzić.
Może i przykazania były pierwonie dla żydów i do żydowskich świąt, ale czy podobnie nie jest z innymi zwyczajami? Wspominałaś, że wiele naszych zwyczajów opiera się na obrzędach pogańskich i zostały wchłonięte przez chrześcijaństwo. Tak samo jest właśnie w przypadku przekazań. Czy to zakonnica na religi czy też ksiądz w kościele, wszyscy rok w rok na równo przypominają, że zbliżają się świętata i że przykazania wspominają o ich świętości. Przynajmniej tak jest u mnie w parafi, ale to też zależy od konkretnej osoby.
Co do “szamana i dzikich rytuałów” to trzeba się wczytać to co napisałem przed tym zdaniem. Nie pamiętam o co dokładnie wtedy chodziło, ale jakieś 20 lat temu pojechaliśmy na święta do babci na wieś. Jako że wychowywałem się w mieście to zobaczyłem tam jak coś robiła i dopiero później od ojca dowiedziałem się, że “kiedyś tak się robiło". A teraz sobie wyobraź, że za jakieś 40-50 lat przyjeżdzają do ciebie dzieci (świąt nie obchodzą) z wnukami (żyją tylko z gier komputerowych). Jako, że podobają ci się pisanki to przynosisz im pudełko jaj, farby, pisaki i co tam jeszcze służy do malowania, a oni stoją jak wryci w ziemie i zastanawiają się czego ta baba od nich chce. Pisanki to dla ciebie nic niezwykłego, ale dla kogoś kto spotyka się z tym zwyczajem poraz pierwszy to mogą być jakieś “dzikie rytuały".
A prawda, wiele ciast czy potraw samych w sobie jest smacznych.
Osobiście przepadam np. za barszczem z uszkami, a od mamy słyszę że nie wypada i że to się je tylko na święta… T_T
I tak, jedzenie się od tej świętości lepsze nie robi. XD