« Witam po przerwie | Hiszpañski » |
Sklepy a poczucie winy
Niewiele wpisów stworzyłam naprawdę z potrzeby serca i bazując na natchnieniu chwili obecnej. Dziś trochę o rozterkach emocjonalnych.
Wyszłam dziś z uczelni wcześniej niż zwykle, czekając na zajęcia dodatkowe postanowiłam przejść się po mieście w poszukiwaniu papierniczego. Po 18 znane mi sklepy okazały się zamknięte, a ksera, rozsiane licznie dookoła uczelni najczęściej nie posiadają papierniczego asortymentu. Tułałam się w sumie po najbliższych uliczkach, z desperacji szukałam zeszytów w księgarni Świata Książki, a nawet w Biedronce i Żabce.
Podczas tych poszukiwań mnie zastanowiły moje własne reakcje. Czy Wy też, wychodząc z pustego sklepu i wiedząc, że sprzedawca was zauważył, macie poczucie winy jeśli nic nie kupiliście?
Jest dziś u mnie całkiem mroźno. Gdy zaszłam do Żabki i stałam mierząc wzrokiem półki pokrewne gazetom, zauważyłam, że patrząc na moje zachowanie można by równie dobrze powiedzieć, że tylko weszłam się ogrzać i nie zamierzałam nic kupić. Sprzedawczyni wtedy przerwała jakieś zajęcie i patrzyła się na mnie dopóki nie wyszłam.
W księgarni też byłam akurat samotnym klientem, nawet gdy zobaczyłam, że nie ma poszukiwanego przedmiotu, ani książek o tematyce która by mnie interesowała to obejrzałam wszystkie półki (może poza dziecięcymi C: ), bo... nie mogłam tak po prostu wejść i wyjść. Wydawało mi się to zbyt... wredne? Grubiańskie? A może po prostu czuję, że robię sprzedawcy zawód, a on już miał nadzieję, że coś wezmę...?
Nie jest ze mną jeszcze tak źle żebym z takiego powodu miała się zmuszać do kupna, niemniej jednak problem, nazwę to ogólnie - "potencjalnie zawiedzionego sprzedawcy" się za mną ciągnie prawie w każdym miejscu, w którym nic nie kupię.
Czy ktoś z Was ma podobny problem, bądź miał i jakoś się z nim uporał? Chętnie przyjmę wszelkie porady. :D
Pozdrawiam, zażenowana Perspektywa