« Urodziny! | Nowy komputer » |
Dentysta
Nawet przy dzisiejszej propagandzie dbania o czystość jamy ustnej z czasem zaczynają się problemy z zębami. Mnie dopadły właśnie w ostatnim miesiącu i zmusiły do pilnego kontaktu z dentystą. Poszłam do jakieś pani stomatolog z gabinetu, gdzie rodzice zwykle uczęszczają... i się zaczęło. Ogólnie przygoda zaczęła się jeszcze wcześniej, a konkretnie na wieczorze oglądania animców u koleżanki. Mojego zęba pokonała twardość suchego makaronu z zupki chińskiej. Ukryta w nim próchnica tak go zjadła, że rozpękł się na pół na ukos.dentysta
Kiedy po powrocie ze spotkania powiedziałam mamie o tym stwierdziła, że "Aha... zobaczymy, no to jak będzie cię boleć to gdzieś pójdziemy". Wiedząc, że nie wygram z tak rażącą obojętnością (i w ogóle z moją mamą się nie wygra) zapytałam ojca czy ma dobrego dentystę do polecenia, bo chciałam zapisać się jak najszybciej. Zrozumiał powagę otwartego zęba i zapisał mnie do, jak się później okazało, bardzo miłej pani. Niestety owa pani powiedziała, że nie specjalizuje się w naprawianiu takich rzeczy i zrobi to jej koleżanka z gabinetu (ich wspólna prywatna siedziba). Powiedziałam ok, w sumie ich obu nie znam to co za różnica. XD Podczas pierwszej wizyty w sumie tylko zatruła zęba i kazała za 2 tyg przyjść żeby sprawdzić czy go na dobre zabiła.
Zabiła, więc zaczęła opróżniać jego kanały i ... podczas jednej z wycieczek po korzeniach mojego zęba złamała kawałek wierteła. I zostało sobie w środku. Umówiłyśmy się w innym gabinecie w którym pracuje, aby mogła tam pogrzebać pod mikroskopem i wyjąć narzędzie.
Raz poszłam nie dała rady (a za każdą wizytę jak na razie płaciłam to pomyślałam że może chce mnie naciągać i nie wyjmie tego jeszcze przez 5 wizyt), za drugim razem siedziałam dwie godziny i w sumie... żadne profesjonalne metody grzebania w zębach nie dały rady, dentystka już narzekała że chyba nigdy tego nie wyjmie (co mnie nie podnosiło na duchu...) a w końcu udało się zupełną prowizorką - złapały to wiertło w dziurę wewnątrz igły lekarskiej. Nie mogły tak od razu...? To bym siedziała 10 minut zamiast łącznie 4 godzin.
W każdym razie czeka mnie jeszcze sama odbudowa zęba i już go u niej skończę, ale nigdy więcej tam nie wrócę i wszelkie inne problemy załatwię u dentysty uczelnianego.
Ktoś z was miał "przygody" z lekarzami? Z naszą kochaną służbą zdrowia? Z wrednymi przepisami? Czy skończyły się dobrze? Opowiedzcie o tym.
Pozdrawiam,
Perspektywa dentystyczna