Dziś zapraszamy Was na relację z naszego drugiego wspólnego wyjazdu. Na kilka dni oderwaliśmy się od lubelskiej rzeczywistości, zamieniając ją na... kolejową. Nie rozminiemy się zbytnio z prawdą, stwierdzając, że 1/3 wycieczki upłynęła nam w pociągach. ;)
~ Eltharis i Perspektywa
Witam po przerwie,
ostatnio niewiele miałem czasu, dlatego nic nie udało się naskrobać. Hibernate potrafi skopać tyłek, ale nic na to nie poradzę. Tyle dobrego, że chociaż pewne sytuacje potrafią wywołać uśmiech na twarzy, gdy się pomyśli, jak bardzo ktoś o czymś zapomniał.
Hej wszystkim!
Trochę mnie tu ostatnio nie było z racji zapierdzielu. Algorytmy i rodzina zabierają zbyt wiele czasu :< Co prawda i tak wiele się wydarzyło i jest o czym pisać, więc może w najbliższym czasie znajdzie się kilka mniej lub bardziej fajnych wpisów. W zasadzie to niewiele jest nowości, żeby się nimi chwalić, ale przynajmniej było kilka śmiesznych sytuacji, czy miłych dni, albo znalazłem (wraz z Perspektywa) całkiem fajną rzecz(y).
[size=8]Przepraszam za ewentualne błędy, post był pisany w miarę na szybko[/size]
Siedzę sobie w domu, patrzę przez okno i zastanawiam się czy to na pewno kwiecień. Ale zaraz, zaraz... To przecież oznacza, że pokonaliśmy globalne ocieplenie. To oznacza, że te 900 miliardów nie zostało roztrwonionych.
Szybko łapię za pilota i włączam telewizor. Na ten temat cisza. Wertuję internet. Niestety. Tylko matka Madzi i wojna w Korei. Usiadłem i się zdziwiłem, że nikt nie obwieszcza tej wspaniałej informacji. Przecież już się nie ugotujemy. Nie będziemy mieć temperatury jak w Wiedniu. Nie zaleją nas straszne wody z lądolodów. Toż to cud na miarę naszej zielonej wyspy. A co jeśli przesadziliśmy? Może teraz nadejdzie globalne ochłodzenie i trzeba będzie wydać kolejne 900 miliardów?Globalne ocieplenie
A teraz na poważnie. Globalne ocieplenie owszem jest, ale wina człowieka w tym żadna. Grenlandia ma taką nazwę jaką ma, bo 1000 lat temu było tam zielono. I to nie dlatego, że Wikingowie palili tam ogniska. Ziemia ma swoje cykle i jest to całkiem normalne. Gdyby, to co gadają ekolodzy okazało się prawdą, to Ziemia usmażyłaby się w roku 1883 po erupcji wulkanu Krakatau. Skutki wybuchu były odczuwalne na całym globie przez ponad dwa lata. Nie było pór roku, Słońce świeciło na zielono, a Księżyc na czerwono. W tej jednej erupcji do atmosfery trafiło więcej dwutlenku węgla niż wydzieliły wszystkie samochody od pierwszego automobilu Karla Benza do chwili obecnej.
I co teraz będzie z tym globalnym ociepleniem? Trzeba będzie wymyślić jakąś nową katastrofę, żeby ściągnąć jeszcze troszkę pieniążków. Co by to nie było proponuję nazwać to "Globalnym ogłupieniem", a państwo ekolodzy krzyczący: "Zabij bobra, uratuj drzewo!" niech się przywiążą do drzew, najlepiej na bezludnej wyspie.
Maru
...otaczają nas codziennie w środkach masowego przekazu. Są one kombinacją polityki, socjologii, geografii i wielu innych dziedzin.
Poświęciłam geografii większość lat szkolnych toteż uznałam, że nie może na tym blogu zabraknąć takiego tematu. Będę obserwować i komentować aktualne wydarzenia, jak i załączać ciekawostki związane z czystą geografią.
Obiecuję ciekawą lekturę!
Perspektywa globalna
Pierwsze osoby, z którymi mamy kontakt w dzieciństwie to właśnie rodzice. Oczywiście, są też babcie i dziadkowie, ale spędzają z nami o wiele mniej czasu. Rodzice powinni być pierwszym wzorem do naśladowania dla swojego dziecka, pierwszym przewodnikiem po życiu.
Zapracowani rodzice, którzy poświęcają dziecku minimalną uwagę, wolą twierdzić, że to szkoła odpowiada za wychowanie ich latorośli. Uważam jednak, że podstawą wychowania, tak jak i życia w okresie szkolnym jest DOM. Wychowawca szkolny może co najwyżej dawać uwagi rodzicom lub zgłaszać nieprawidłowości w rodzinie wyższym instancjom, ponieważ przebywa z dzieckiem o wiele mniej czasu niż rodzic, mniejszy ma zatem stopień oddziaływania.
W pewnym momencie życia, każdy z nas zauważy, że w jakimś stopniu jest podobny do któregoś z rodziców bądź obojga. Lepiej więc, gdy przejmujemy pozytywne cechy, gdy opinia "Wiesz jak ty jesteś podobny do ojca...?" jest dla nas powodem do dumy - życzę tego każdemu.
Wiadomo jednak, że nie zawsze jest tak różowo i wieeelu młodych ludzi ma problemy ze znalezieniem wzorców życia, bo te wyniesione z domu za wiele nie dadzą. Przykro patrzeć na osobę, w której widzimy potencjał w jakiejś dziedzinie, który może pozostać niewykorzystany, bo nikt w rodzinie, otoczeniu tej osoby nie zwróci na niego uwagi.
Z tym wątkiem bardzo kojarzy mi się utwór "Granica" Zofii Nałkowskiej, którego problematyka poruszała między innymi temat przejmowania cech rodziców (i że jest to proces zupełnie bezwiedny - ulegniemy nawet jeśli kiedyś świadomie nie chcieliśmy podążać drogą poprzedniego pokolenia).
Na początku dotyczy sfery psychicznej - jesteśmy w pełni zależni od rodziców, potrzebujemy mieć oparcie i zrozumienie w najbliższych.
Kiedy zacznie się nastoletni okres buntu pozostaje władza prawna - do 13 r.ż. nie wolno nam nic, co nieco od 16, ale dopiero po odbiorze dowodu możemy nie pytać rodziców o zdanie przy różnych przedsięwzięciach.
Pomimo dorosłości (nie - dojrzałości ;D), zwykle do końca studiów pozostaje nam jeszcze jedna lub dwie możliwe zależności. Podczas kłótni objawiają się sentencjami "Póki tu mieszkasz to ja decyduję!" lub "Dopóki opłacam ci studia to masz mnie słuchać!". Osobiście - te "przyjemności" mnie dopiero czekają.
Mam wiele skojarzeń, nawet nie z rodzicami, ale ogólnie odnoszą się do osób starszych ode mnie.
Np.: nie planuję zdawać prawa jazdy, bo od zawsze miałam poczucie, że to coś zarezerwowanego raczej dla starszych (co z tego że już bym mogła? xD); tak samo makijaż - no wiem że dla wielu, a raczej większości dziewcząt w wielu licealno-studyjnym jest to zupełnie normalne zajęcie, a ja pierwszy raz dotknęłam kosmetyków z własnej woli z pół roku temu. Nie chodzi o to, że i tym razem czuję się za młoda, ale nie uważam po prostu aby było mi to tak potrzebne. (Poza tym, jestem za leniwa żeby marnować na to codziennie pół godziny. xD ) W dodatku jak patrzę w lustrze na siebie z makijażem, to coraz bardziej widzę tylko swoją mamę.
No właśnie, Mama. Mama przez duże M bo bardzo odcisnęła swoje piętno na moim życiu i charakterze i postępowaniu i wystroju pokoju i jadłospisie...[wymieńcie cokolwiek - zdołam dopasować] niestety bardzo rzadko pozytywnie.
Tata z kolei jest od zawsze moim ideałem, moim przewodnikiem. I jestem dumna kiedy słyszę, że jestem do niego podobna - zarówno zewnętrznie jak i z charakteru. Jedno mnie smuci kiedy o nim myślę - szkoda mi go, że się ożenił z taką kobietą, mam na myśli, że zasługiwał by na o wiele lepszą.
Jak wyglądają Wasze rodziny? Macie ochotę anonimowo trochę wyżyć się na rodzicach i opisać wszystko czego w nich nie znosicie? A może jesteście zadowoleni i życzycie żeby każdy miał takie szczęście?
Chętnie posłucham :)
Perspektywa oceniająca