« Infografika - kultura - informacje o planach | O Hiszpanii cz.2 » |
O Hiszpanii cz.3
Zapraszam na trzecią część informacji z wyprawy do Hiszpanii. Uwaga - nie czytać na głodnego! : D
Zieleń
Pewnie może paść, że "cudze chwalicie, swego nie znacie", ale i tak chętnie o tym wspomnę. Hiszpańskie miasta i miasteczka mają mnóstwo parków i skwerów. Świetnie zagospodarowane oferują zarówno zacienione miejsca do siedzenia, przyrządy do ćwiczeń, rozbudowane place zabaw, jak i czyste trawniki (na niektóre nikt nie wchodzi, bo są zawsze wilgotne), szerokie aleje... zwykle utrzymanie terenów zielonych wymaga wiele wysiłku, szczególnie na południu kraju, ponieważ z powodu upałów wymagają prawie nieustannego podlewania. Każdy trawniczek, każda aleja z drzewami ma poprowadzone zraszacze. Nietrudno także spotkać krzewy przycięte w najróżniejsze formy i kamienne chodniki z ułożonymi wzorami. Ogrody w miasteczkach i na kempingach to zwykle mieszanina różnych kwiatów, sukulentów i palm. Jako drzewka dekoracyjne w miastach spotkamy pomarańcze, gdzieniegdzie na dziko rosną bananowce. Naturalne dzikie lasy można spotkać głównie w górach i dolinach rzek. Większość pozostałych terenów zajmują uprawy kukurydzy i przede wszystkim plantacje oliwek.
Jedzenie
Restauracje zwykle mają przygotowane menu dnia, które mimo wszystko pozostawia pewną swobodę wyboru. W cenach między 6€ a 12€ możesz wybrać przystawkę (lekkie pierwsze danie), główne drugie danie i deser, a w cenę wliczony jest jeszcze chleb i napój (zwykle woda lub wino).
Raz zaszłam razem z rodziną do restauracji i poznaliśmy tam krokiety z szynką oraz kotlety wieprzowe. Krokiety (podane z frytkami) były ok, ale co najmniej dziwne w swoim mdłym smaku. Do tego, skoro miały być "mięsne" to wiedząc jaki kolor ma ich jamón [szynka] spodziewałam się różowo-czerwonego wnętrza, a ono było białe, jakby nadzieniem był sam roztopiony ser. Kotlety były dobre ale bez żadnych przypraw i trochę niedopieczone. Stwierdziliśmy że potrzymaliby je chwilę krócej, to jeszcze by kwiczały. Sądzę jednak, że była to specyfika tamtej restauracje.
Do poruszenia wątku kulinarnego natchnęła mnie myśl o czekoladzie z churros. Spróbowałam tego zestawu raz, w myśl, że skoro tyle słyszałam o hiszpańskim śniadaniowym przysmaku, to wypada spróbować. Churros to laski z tłustego ciasta, podobnego do naszych gniazdek, tyle że jest wciąż wilgotne jak przed chwilą wyjęte z oleju. Czekolada była dobra, same churros też mogły być dobre... ale jednoczesne połączenie słodkiego napoju i słonego smaku oleju było mieszanką trudną dla kubków smakowych i ciężkostrawną dla mojego żołądka. Dla osoby od dziecka przyzwyczajonej do tego typu połączeń, taki zestaw może być ok, ale przynajmniej Polakom go nie polecam.
Polecę za to kanapki i oliwą i pastą pomidorową - też fragment jednej z hiszpańskich opcji śniadaniowych. Przy czym nie jest to całkowicie papka pomidorowa, a bardziej pokrojony i rozgnieciony owoc. Z odrobiną soli jest całkiem smaczne.
Zamówiwszy w innej restauracji kurczaka z frytkami i sałatką zdziwiłam się, że przyniesiono całego. Owszem, był mniejszy niż przeciętnie kupowany w sklepie, ale duży jak na porcję do zjedzenia w lokalu. Byłam pozytywnie zaskoczona jego delikatnością i smakiem.
Podobno najlepiej jest wybierać restauracje i bary gdzie widać najwięcej miejscowych - mamy wtedy gwarancję, że to co tam podają jest autentycznym hiszpańskim posiłkiem, a nie imitacją dla turystów.
Narobiłam Wam ochoty na hiszpańskie jedzenie? Jeśli tak, to nie martwcie się, w każdym mieście jest jakaś restauracja serwująca jedzenie danego kraju. Osobiście mogę polecić lokal Carmen na lubelskim starym mieście. :)
Pozdrawiam, głodna Perspektywa