« Walcząc | Wybory prezydenckie 2015 » |
Gadanina
Jestem na zajęciach i słucham "wykładu" prowadzącego na temat - jak bardzo skrzywdził nas system edukacji. Jak pisanie sprawdzianów i egzaminów pod klucz i ściśle sformułowane polecenia pokręciły nam schematy myślenia.
Sprawdźcie sami... - macie narysowane 10 wielokątów. Pada pytanie - która figura jest czworokątem? Wg niego winniśmy wymienić wszystkie znalezione, a nie tylko jeden. Może i nawet ma rację. Ale wystarczyłoby wspomnieć o tym raz, a ostatnio słuchamy tego na każdych zajęciach i każdym kolokwium. To ostatnie jest szczególnie głupie, bo zamiast siedzieć cicho prowadzący np. zaczyna omawiać, jakie to genialne zadania wymyślił, a większość sali lubi podchwycić każde rzucone słowo i zacząć rozmowę, by np. odwrócić jego uwagę od ściągających (to i tak niespecjalnie zdaje egzamin bo i tak kogoś złapał, a tylko przeszkadzali osobom, które chciały się skupić).
Jak zareagowalibyście na kogoś, kto przy analizowaniu odpowiedzi z kolokwiów powiedział - Pan źle myśli. Proszę nie myśleć jak informatyk, tylko jak STUDENT informatyki. Moja jedyna reakcja - T_T. Problem jest taki, że ów przedmiot jest nawet ważny i może być przydatny w pracy, ale to jak jest prowadzony i jak zachowuje się prowadzący sprawia, że raczej niewiele z niego przyswoimy i zapamiętamy... znów - byle zdać... Ludzie są różni. Uczę się współżyć z każdym, jakiego podsunie mi życie.
Pozdrawiam, Perspektywa wytrzymująca
P.S. Ku chwale Dnia Matki i moich urodzin - 100 lat komu się należy!
10 komentarzy
Ależ tą analogię można przełożyć na każdy inny aspekt systemu “edukacji” naszego państwa. Głupie prawo jazdy i instruktor do mnie: “Słuchaj, ja cię uczę pod egzamin, zdasz to potem zaczniesz się uczyć jeździć jak człowiek, nie piz*a". Na polibiedzie też mnie to dopada, kiedy belfer mnie ruga że wynik pomiaru podałem w stylu 3,3 a nie z paroma liczbami po przecinku (chodziło mu żeby było 3,300). Ogólnie wkurza mnie toto bo zamiast się uczyć elektroniki uczę się biurokracji… bo to sprawko tu, sprawko tam, protokół srokół, strona tytułowa szmery bajery. Jedną pierdołę źle zrobisz, huk że zajęło ci zrobienie takiego papieru 8h i nie była ona kluczowa, ale musisz poświęcić kolejne 2h na poprawienie, ganianie po kserach, drukowanie et cetera et cetera.
Przez pierwszy rok studia nie dały mi kompletnie NIC. Matmę i tak robiłem z etrapezem bo nauczyciel z Białorusi może i był mądry ale tłumaczyć za chiny nie potrafił, pozostałe przedmioty były w stylu: tu tu macie instrukcje wykłady, się nauczcie. DZIĘKUJĘ, więcej bym przez ten rok się z gugla nauczył, czego dowodem jest mój blog avrland.ovh - zbiór moich doświadczeń nabytych samodzielnie - wszystkiego od a do z nauczyłem się sam.
Peace joł.
Jesteś drugą osobą, od której słyszę coś takiego na temat nauki jazdy.
Biurokracji uczy po trosze każda szkoła i uczelnia. W praktyce w Polsce mamy jej tyle, że jest to jakieś przygotowanie do życia…
Blog wydaje się ciekawy, widzę że poruszasz różne tematy. ^_^
Doświadczam tego samego na Filologii Angielskiej. Cały czas (3 rok) jestem przekonany że Jednak powinienem się skupić na szlifowaniu słownictwa, wymowy, słownictwa, zasad gramatyki, morfologii. Co roku jednak przypominam sobie że to czego wszyscy się najbardziej boją i co najbardziej zaniża statystyki zdawalności na uczelni to LITERATURA. Tak, zamiast pracować nad używaniem języka i jego aspektach skupiamy się na twórczości pisarzy różnych epok. BA, obrona licencjatu składa się również z egzaminu opierającego się w większości o te historyjki.
” Co roku jednak przypominam sobie że to czego wszyscy się najbardziej boją i co najbardziej zaniża statystyki zdawalności na uczelni to LITERATURA. Tak, zamiast pracować nad używaniem języka i jego aspektach skupiamy się na twórczości pisarzy różnych epok."-Ojej, naprawdę? A sprawdzałeś kiedykolwiek w wikipedi definicję filologii? xD
Znaczy z praktycznego punktu widzenia przyznam Ci rację, że język jest trochę bardziej przydatny, ale wg Wikipedii filologia zajmuje się zarówno językiem jak i literaturą. Chyba że masz na myśli, że praktycznie macie tylko te książki i książki…
Na każdej uczelni to samo… Studiowanie teraz sprowadza się do tego, żeby sprostać fanaberiom prowadzących. Co semestr to nowy człowiek który uważa że jego przedmiot jest najważniejszy. Uczymy się coraz dziwniejszych rzeczy i próbujemy sprostać wymaganiom a później na rynku pracy okazuje się że to wszystko było niepotrzebne. Niby studia mają poszerzać światopogląd i wyznaczać kierunki nauki ale sprowadza się do tego, że musimy się męczyć z wykładowcami i prowadzącymi, którzy chcą nam za wszelką cenę udowodnić, że nic nie wiemy i nie uczymy się. Później zestresowany uczeń kończy “wymarzony” kierunek, dostaje pracę w zawodzie i okazuje się, że uczył się bezużytecznych rzeczy i zaczyna naukę od początku… POLSKIE REALIA.
Zgadzam się z Tobą w dużej mierze. Prawdopodobnie tylko na DOBRYCH prywatnych uczelniach można spodziewać się planu nauki rzetelnie przygotowanego pod kątem wymagań rynku, ale pewnie więcej jest takich, które oferują papiurr za regularne płacenie czesnego i nic więcej.
Spotkałam się z takim spojrzeniem, że studia (przynajmniej polskie) nie mają najmniejszego sensu. Że podobno dużo lepiej było by dla młodego człowieka posiedzieć w domu, pouczyć się tego co go interesuje, w czym chce być najlepszy a potem pukanie prosto do drzwi firm by od razu zdobywać doświadczenie.
Ja powiem … - zależy. Zależy jakie kto ma preferencje co do sposobu uczenia, samorozwoju, jak dużą motywację i samozaparcie. Jeśli się nie ma samodyscypliny i rozeznania w rynku (co prawda,to zawsze można nadrobić) to lepiej już iść na studia i mieć nawet te minimum wiedzy, mieć wskazane możliwości rozwoju, liznąć różnych rzeczy w które potem można zagłębić się samodzielnie.
Jeszcze profesorka nie znam, a już go lubię :P
Z tym że system edukacji ogranicza myślenie to facet ma czystą rację. Od podstawówki do gimnazjum mieliśmy punkty za napisanie samych wzorów. Nawet jak nie zrobiło się zadań to te 2 lub 3 można było zdobyć za samą teorię. W moim technikum dużo ludzi powtarzało klasy i to nie bez powodu. Samo powiedzenie “A na co wam regułki? Regułki możecie sobie oprawić w ramkę, powiesić nad łóżkiem i codziennie rano na nie spoglądać by się ich nauczyć!” mówi dość dużo i nie trzeba się zagłębiać w szczegółowe opowieści. I tak 90 osób zaczęło szkolę, a 56 skończyło (w tym tylko 34 nie powtarzało żadnej klasy). To tylko efekt tego, że uczymy się by zaliczać, a nie żeby coś umieć.
Co do pogaduszek podczas zaliczeń… Łączę się w bulu. Sam miałem babkę, którą potrafili tak rozgadać (malowanie paznokci, odżywki do włosów itp), że nie szło się skupić na myśleniu. Dodatkowo byłem takim szczęściarzem, że siedziałem między nią i gadułami, a przy wynikach jeszcze pogadanka jak to źle mi poszło…
PS. Daruj sobie cytowanie jednego zdania z dłuższej wypowiedzi lub wymiany zdań. To jest na zasadzie “nie ucz ojca robić dzieci". Zastosowałem podobne zdanie do kilku osób co starali się coś zrobić w oparciu o to co ludzie piszą w sieci. Robili mi wykłady co i jak się robi, a ostatecznie wszystko robię po swojemu i to lepiej niż ci co się naczytali :P
Feo, to że zdarzyło mu się powiedzieć coś mądrego, to nie znaczy że byś go polubił, gwarantuję. ;)
Żeby zmienić system edukacji trzeba najpierw zmienić ustrój. Aktualnie rządzącym jest raczej na rękę, że szkoły produkują “masowo” ludzi, którzy są wyuczeni wg jednakowych zasad.
Przyznam, że nie do końca rozumiem Twoje Post Scriptum. Mógłbyś dokładniej opisać co jest złego w takim cytowaniu i do czego się tu odnosi - “nie ucz ojca dzieci robić"?
To moje PS odnosi się do tamtego cytatu. Nie ucz ojca robić dzieci czyli myśl jak student informatyki, a nie jak doktory habilitowany informatyk. Czasami tak już jest, że ktoś chciałby wyprzedzić rzeczywistość i zrobić coś po swojemu, a w rzeczywistości jest tak, że musi to być zrobione identycznie z notatkami/wymaganiami wykładowcy. Pewnie spotkałaś się już z tym, że do zaliczenia trzeba materiał “wykuć” słowo w słowo na pamięć bo nawet jak napiszesz dobrze, ale inaczej niż w notatkach to zadanie masz niezaliczone. To są jednak tylko moje przypuszczenia dotyczące słów profesorka.
Nie wiem, nie widziałem, nie wnikam. I tu właśnie wchodzi bezsens takiego cytowania. Jedyną osobą, która jest w stanie zrozumieć ten cytat to jesteś tylko ty i osoby tam obecne. Nikt inny nie wie jakie facet ma wymagania. Nikt też nie wie jakich odpowiedzi udzieliła odpytywana osoba. Obecnie znamy tylko słowa profesorka, które mają pokazać jakim to on jest złem. Ocena osób trzecich dotycząca tej sytuacji może się zmienić w zależności od odpowiedzi obu stron.