Dzień Kariery

Październik 17th, 2013

Wciąż jest lajtowo, dostaliśmy gratisowe kalendarze-organizery, a dziś nawet o wiele więcej (czyt. ulotki, smycze, długopisy, ołówki) bo właśnie mamy Dzień Kariery. Na korytarzach budynku Informatyki rozstawiły się stoiska biur karier różnych uczelni i szkół, ale też banków, organizacji studenckich i grup zajmujących się pośredniczeniem w poszukiwaniu praktyk między studentami i pracodawcami.

Pozbierałam od groma ulotek i informatorów (zamierzam je naprawdę przeczytać) oraz nieco wizytówek, dwie smycze i dwa gumowe ołówki. xD

Bardzo zainteresował mnie projekt Aisec - to organizacja studencka zajmująca się organizacją projektów mogących zastąpić praktyki studenckie. Są dwie drogi - możesz pracować lokalnie (uczestnicząc w miejscowych zajęciach lub przyjmować ludzi z zagranicy) bądź wyjechać na wolontaryjne praktyki za granicą do jednego ze 113 krajów świata (Ten program "Global Citizen" działa w trzech obszarach - Problemy świata, Kultura , Zarządzanie).

Więcej informacji na stronie Global Citizen i Aisec Polska.

Powiedziano nam, że lista obecności za nasze dzisiejsze wykłady których nie było będzie przy stoisku UMCS no to wszyscy zaczęli się tam pchać i podpisywać. Ktoś robił zdjęcia, ale to nic dziwnego bo było wielu dziennikarzy. A dziś ktoś znalazł w internecie notatkę prasową rozmijającą się z prawdą co do ilości zainteresowanych (Większość obecnych tam studentów to ludzie którzy nie zostali poinformowani o braku swoich normalnych zajęć).

Przeczytałam wszystkie ulotki i informatory - poza kilkoma artykułami o pisaniu CV itd. skierowanymi do studentów były tam same reklamy, choć z najróżniejszych branż - od KFC, przez banki, aż po firmy sprzedające farby.

Mam ochotę coś wreszcie zrobić! Zapisać się do wolontariatu, wyjechać na praktyki, udzielać się chociaż lokalnie. Moje miejsce spokojnej szarej myszki  tym razem zajął ktoś inny i odpowiada mi to. Byłam wczoraj na trzeciej imprezie w moim życiu i jak na razie doświadczenia mam pozytywne. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie. Czy w ogóle znam na drugi semestr...? XD Załączam zdjęcie mojego wydziału Infomatyki.

Pozdrawiam,
Perspektywa kariery

Studia

Październik 16th, 2013

rok akademicki

Rozpoczął się trzeci tydzień roku akademickiego. Różnice między studiami, a zwykłą szkołą są znaczne, ale i tak jest mniej strasznie niż się każdy spodziewał.

Mimo wszystko spokój jest złudny bo pierwszy semestr jest najważniejszym ze wszystkich. Trzeba przystosować się do rozszerzonego programu nauki (i nowego stylu nauczania), choć rekompensuje to fakt, że dopiero na tym poziomie edukacji uczymy się głównie tego co każdego z nas interesuje.

Na me pierwsze studia wybrałam informatykę, bo mam nadzieję zostać webmasterem/grafikiem komputerowym/programistą* [niepotrzebne skreślić] i jak na razie nie zastanawiam się które zajęcie z tych trzech wybiorę.

Mama rzuca się, że mam nie robić www, bo oślepnę i więcej wydam na okulistę niż zarobię na stronach. Kiedy powiedziałam jej, że wobec takiej postawy trzeba było mnie odwodzić od W OGÓLE pójścia na informatykę bo przecież będę miała styczność z ekranem prawie non stop, to dowiedziałam się, że ja tam mam na tych studiach zawierać znajomości, a nie tracić wzrok...    Witki opadają.

Odważyłam się 30 września pójść na integrację zaplanowaną na FB. Ze względu na ilość osób niemożliwe było pójście do lokalu i piliśmy w terenie, co przypomina poziom gimnazjum. Nie było tak źle, poznałam ok 20 osób, w tym 5 dość dobrze.
Mam teraz 4 dobre koleżanki, oraz jedną znajomą jeszcze z liceum i kolegę z klasy licealnej. Do tego kilkunastu znajomych chłopaków. A to i tak jest nic w porównaniu do liczby 180 osób na roku.

Tak jak większość noszę jeden zeszyt, choć niektóry zaczynają pojawiać się z laptopami, o dziwo w celu notowania, nie grania (granie to tylko na wykładzie z Filozofii xD ). Mój maluch Aspire V5 sprawdza się na razie bardzo dobrze.

Zobaczymy ilu z nas przetrwa pierwszą sesję. Jak na razie patrzę w przyszłość z optymizmem i mam nadzieję zaliczyć ten semestr. Proszę, życzcie mi powodzenia!

Pozdrawiam,
Perspektywa studencka

Ciekawe przedmioty cz.2

Październik 12th, 2013

Ciekawe przedmioty II. Szukałam nowych rzeczy. Dziś pokażę Wam: Radyjko, Kotki i... zatyczki do uszu. XD 

20130829_225122

Taka tam zabawka z czasów kolekcjonowania Kaczora Donalda. Jego logo było na tej niebieskiej części ale się starło. Pamiętam, że w latach 99 - 03 był jakiś taki boom na takie radyjka. Miałam ich chyba z 5. 2 się zachowały bo specjalnie trwałe to przecież nie było. XD Moim najczęstszym problemem były rozładowujące się baterie, gdy zapomniałam wyłączyć urządzenia, albo i ono potrafiło się włączyć w kieszeni.

Kto z Was ma jeszcze takie radyjka? Mimo bycia zabawką z gazety dla dzieci, jednak dobrze działały. A może zachowały Wam się jakieś zabawki z gazet? Może kolekcje samych gazet?

Ja mam sporo Kaczorów Donaldów i KOMIKSOWA. Ach, KOMIKSOWO! To był naprawdę fajny dodatek, najgorszym posunięciem było przesunięcie go przez wydawców na sobotę, której nakład ma mniejsze wzięcie i to przyczyniło się do śmierci tej cudownej gazetki.

20130829_225035

Zatyczki do uszu stworzone z nasączonej woskiem bawełny czy czegoś tam. Małe, plastyczne, dobrze tłumiące, do użycia kilka razy, bo można je myć.

Kupiłam sobie na sprawdziany i matury bo okazało się, że jednak ciężej jest mi się skupić w ciszy którą przerywają pojedyncze dźwięki, niż w wypełnionej hałasem klasie.

Podoba mi się obrazek na pudełku, bo choć po prostu dobrze oddaje przeznaczenie produktu to trochę mnie śmieszy. *w*

Ktoś z Was też ma problemy ze skupianiem uwagi? Może próbowaliście innych metod koncentracji niż odcinanie się od otoczenia?

20130829_224503

Słodkie kotki z dodatku LEGO. Kto miał LEGO ręka do góry! Kiedyś miałam zwykłe klocki, a potem dostałam parę dodatków np. mamę-psa ze szczeniakiem i piankową budą, w tym zestawie były jeszcze miski dla psów i takie fajne kiełbaski. xD

Te kotki i komoda były razem z pokojem jakiejś wróżki. Kryształy, różdżka, lusterko takie rzeczy. Zakładam, że biały kot jest dziewczynką (nazywała się chyba Perła xD ) a pasiasty to on.

Z LEGO chyba najbardziej lubiłam budować Dom. Przez duże De, dla moich postaci. zwykle klocków starczyło tylko na jedno piętro bo miałam zbyt wybujałą architektonicznie wyobraźnię. Czasami budowałam samochody, ewentualnie koparkę.


Dlaczego akurat te elementu mi się rzuciły w oczy, że postanowiłam je opisać... albo są ważnymi zabawkami z przeszłości, albo są śmieszne, albo użyteczne i mają silne kolory. Nie wiem czemu mi się bardzo podoba zielony kolor pudełka zatyczek. Zaraz się rozejrzę za nieco sensowniejszymi przedmiotami. Może zacznę pisać o nich nieco więcej.

Pozdrawiam,
Perspektywa rzeczowa

Urodziny!

Październik 10th, 2013

Piękny dzień, hmmm no w sumie piękny dla damskiej polowy ludzkości bo to Dzień Matki, ale dla mnie szczególnie bo miałam szczęście (?) się właśnie wtedy urodzić. Znam... osobiście tylko 2 osoby, którym również się to udało. A wy kogoś znacie?

Z tej okazji pozwoliłam sobie na większą swobodę i zamieszczenie obrazków - nie jakie pasują do tematu ale jakie mi się baaardzo podobają. Mam nadzieję, że wam też! ^_^

Od 2 lat nie organizuję specjalnych urodzin dla znajomych i nie żałuję braku osiemnastki. Za to siedemnaste były cudowne, bo udało mi się wtedy zaprosić wszystkich ulubionych bliskich znajomych. Mama coś narzekała wcześniej, że nie zaprasza się ludzi z całkiem innych kręgów znajomych bo się nie dogadają... a było świetnie. koleżanki znalazły wspólne tematy i raczej nikt się nie nudził.

 

Te 19 urodziny to były chyba pierwsze kiedy w sumie nie dostałam żadnego prezentu. Ale nie żałuję, dostanę je tylko w jakimś dalekim przyszłym terminie, np sierpień.

Nie mam i nie miałam nigdy myśli - chcę już dorosnąć/chcę być starsza bo to z mojego punktu widzenia nie jest wcale lepsze - kochałam swoje dzieciństwo i dorastanie to przyjmowanie coraz większej dozy odpowiedzialności. Nie lubię odpowiedzialności, bo poza nią prawie nic mi z tego dorastania nie przyszło. Rodzice trzymając mnie pod kloszem nie pozwalali choć po trochu wyrywać się do znajomych, do świata i ogólnie korzystać z tego, że jestem starsza to chyba więcej mi wolno. Ta... wolno to mi było samej wracać ze szkoły. 

Teraz kończę liceum, przez trzy lata byłam na jednej imprezie w domu i dwóch w klubie bo jak na nieszczęście zwykle takie rzeczy zaczynały się 21/22 a kończyły w nocy co dla moich rodziców było czynnikiem wykluczającym. Nasłuchałam się, że jak to tata był młody to on na studiach jeszcze o północy musiał wracać i że tak było dobrze i tak ma zostać bo oni się o mnie boją. Szkoda, że nie bywając na takich spotkaniach raczej straciłam wiele możliwości do poznania nowych ludzi.

Urodziny to taki dzień, w którym więcej nam wolno. W sumie nie wiem czy jakoś to wykorzystałam... wspominam sobie minione moje święta... chyba najbardziej pamiętam 3 z nich - 1. kiedy z 12 zaproszonych osób przyszła jedna, 2. pierwsze świętowane z chłopakiem, 3. 18-ste kiedy to dostałam władzę nad swoimi pieniędzmi i parę innych rzeczy.

Na tegoroczne dostałam z opóźnieniem nowy telefon - Samsung Galaxy Trend. Polecam!

Zaczęłam ten wpis 25 maja. Kontynuowałam 4 lipca. A skończyłam 17 października. Nie pytajcie. XD

Pozdrawiam,
Perspektywa urodzinowa

Dentysta

Październik 5th, 2013

Nawet przy dzisiejszej propagandzie dbania o czystość jamy ustnej z czasem zaczynają się problemy z zębami. Mnie dopadły właśnie w ostatnim miesiącu i zmusiły do pilnego kontaktu z dentystą. Poszłam do jakieś pani stomatolog z gabinetu, gdzie rodzice zwykle uczęszczają... i się zaczęło. Ogólnie przygoda zaczęła się jeszcze wcześniej, a konkretnie na wieczorze oglądania animców u koleżanki. Mojego zęba pokonała twardość suchego makaronu z zupki chińskiej. Ukryta w nim próchnica tak go zjadła, że rozpękł się na pół na ukos.dentysta

Kiedy po powrocie ze spotkania powiedziałam mamie o tym stwierdziła, że "Aha... zobaczymy, no to jak będzie cię boleć to gdzieś pójdziemy". Wiedząc, że nie wygram z tak rażącą obojętnością (i w ogóle z moją mamą się nie wygra) zapytałam ojca czy ma dobrego dentystę do polecenia, bo chciałam zapisać się jak najszybciej. Zrozumiał powagę otwartego zęba i zapisał mnie do, jak się później okazało, bardzo miłej pani. Niestety owa pani powiedziała, że nie specjalizuje się w naprawianiu takich rzeczy i zrobi to jej koleżanka z gabinetu (ich wspólna prywatna siedziba). Powiedziałam ok, w sumie ich obu nie znam to co za różnica. XD Podczas pierwszej wizyty w sumie tylko zatruła zęba i kazała za 2 tyg  przyjść żeby sprawdzić czy go na dobre zabiła.

Zabiła, więc zaczęła opróżniać jego kanały i ... podczas jednej z wycieczek po korzeniach mojego zęba złamała kawałek wierteła. I zostało sobie w środku. Umówiłyśmy się w innym gabinecie w którym pracuje, aby mogła tam pogrzebać pod mikroskopem i wyjąć narzędzie.

Raz poszłam nie dała rady (a za każdą wizytę jak na razie płaciłam to pomyślałam że może chce mnie naciągać i nie wyjmie tego jeszcze przez 5 wizyt), za drugim razem siedziałam dwie godziny i w sumie... żadne profesjonalne metody grzebania w zębach nie dały rady, dentystka już narzekała że chyba nigdy tego nie wyjmie (co mnie nie podnosiło na duchu...) a w końcu udało się zupełną prowizorką - złapały to wiertło w dziurę wewnątrz igły lekarskiej. Nie mogły tak od razu...? To bym siedziała 10 minut zamiast łącznie 4 godzin.

W każdym razie czeka mnie jeszcze sama odbudowa zęba i już go u niej skończę, ale nigdy więcej tam nie wrócę i wszelkie inne problemy załatwię u dentysty uczelnianego.

Ktoś z was miał "przygody" z lekarzami? Z naszą kochaną służbą zdrowia? Z wrednymi przepisami? Czy skończyły się dobrze? Opowiedzcie o tym.

Pozdrawiam,
Perspektywa dentystyczna