« LD, świadome sny, oneironautyka | I po maturach » |
Wyjazd
Witajcie.
Zaczynałam pisać już co najmniej 3 razy i ani razu nie skończyłam. Nie wiem dlaczego. Wcale nie uważam żeby mi się odechciało, choć wszystko na to wskazuje. Po prostu nie wierzę w to, co jest faktem bo nie mam ochoty uwierzyć.
Żyję sobie. Pierwsze 2 miesiące wakacji może i zmarnowałam. W lipcu dopiero odżyłam, podczas robienia strony internetowej na zlecenie - przynajmniej moje siedzenie przed komputerem miało sens.
Potem... tydzień. Innego życia normalnie. Przyjechała do mnie para moich internetowych znajomych. Chciałam by byli dla mnie już realnymi przyjaciółmi, więc zaprosiłam ich do siebie. To były cudowne dni, przede wszystkim dni bardzo aktywne i dłuugie. Mieliśmy tyle planów że wstając ok 9 rano, kładliśmy się 2-3, a i tak zabrakło nam 1 czy 2 dni żeby jeszcze zrobić wszystko co chcieliśmy. Dlatego warto by gdzieś znaleźć te brakujące dni i się spotkać... Tak, bójcie się - nawiedzę was!
Teraz są chwile przemyśleń i planów na przyszłość, choćby najbliższą, bo w sobotę znikam i nie żyję do 17 sierpnia. Tak sobie myślę, że... no nie wiem czy to, że dopiero po powrocie dostanę nowy telefon jest dla mnie katorgą, czy będzie mnie to raczej napędzać żeby "jak najszybciej przeżyć" te dni...
Miałam... nie, nigdy nie miałam, chciałam jechać na Woodstock w tym roku. Nawet jeśli niektórzy nie widzą w tym sensu, to i tak chciałam. Chciałam postawić wszystko na tą kartę. Ale już nie wierzę. Po tym jak po raz kolejny moje plany zostały pokonane przez wolę mamy, nie sądzę, żeby coś mi się jeszcze chciało, co nie uzyska jej aprobaty. Dla świętego spokoju, bo ja nie mam siły z nią walczyć. Nawet jeśli to miało być dla mojego dobra, nie mogę wiecznie siedzieć w ciepłym, bezpiecznym domu tylko dla tego, że ona się o mnie boi.
Nawet nie o tym miało teraz być. Raczej, to o niczym konkretnym. Mogę ponarzekać, że żołądek mnie boli, że Kies nie wykrywa telefonu, że zaniedbałam naukę hiszpańskiego. Dużo się znajdzie. Po prostu zawsze mogę tylko ponarzekać. Nic to za sobą nie niesie w kwestii zmiany czyichś planów, a szczególnie rodziców.
Ambitne plany do końca wakacji? Nauka podstaw języka hiszpańskiego, opanowanie Corela, Flasha, PHP, JS, skończenie pewnej strony reklamowej, czytanie książek.
A właśnie, zaczęłam czytać Biblię. Tak sobie pomyślałam, że choć mój wyjazd trwa 3 tygodnie to jest ona tak długa, że spokojnie starczyła by za jedyną lekturę i pewnie jeszcze bym jej nie skończyła. Ale aż tak "katować" to się nie chcę. Biorę też 3 nieprzeczytane książki kurzące się co najmniej 3 miesiące oraz podręcznik do hiszpańskiego. Do tego sporo ulubionej muzyki i ściągnięte na komórkę audycje z Odwyk.com .
Temat... temat temat temat temattemattemat... Zaraz coś wymyślę.
Pozdrawiam,
Perspektywa myślenia