« Wspinaczka - sport i pasja dla wytrwałych | Cytaty » |
Opowiadanie
Nie bardzo miałem pomysł, co by napisać o tej porze, czyli w nocy... Przed egzaminami i jeszcze jutrzejszą pobudką na ósmą. No więc zamiast jakiegoś porywającego felietonu wstawię wstęp mojego opowiadania. Niepublikowanego*... Najnowszego... Kryminału... to wszystko jest takie mroczne. opowiadanie
Zmierzch zapadał powoli nad posiadłością położoną na wyłaniającym się z okolicznych lasów wzgórzu. Niebo przybierało już charakterystyczny kolor dobrze utlenionej krwi. Ostatnie promienie zachodzącego słońca zaglądały w okna Sali balowej neogotyckiego zamczyska. Rozległe i eleganckie pomieszczenie wypełniał gwar rozmów, wybuchy sztucznego, wymuszonego śmiechu i cicha gra kwartetu smyczkowego. Las, wzgórze i zamek były położone na skraju małego księstwa Cardavii. Dzięki protektoratowi Cesarstwa to małe państwo mogło się cię cieszyć stronieniem od konfliktów, aczkolwiek jednocześnie stało się miejscem większości kongresów i konferencji dyplomatycznych. Tego typu spotkanie odbywało się właśnie w pokrywającym się mrokiem majątku. Znudzona Alice siedziała samotnie przy jednym ze stolików. Znudzona, powoli sączyła szampana z kieliszka. Gdy się jest zastępcą szefa wywiadu prawdopodobnie jest się zmuszonym od czasu do czasu chodzić na takie uroczystości. W tym przypadku „takie” znaczy: nudne, patetyczne i z multum upadlających życie konwenansów.
-Znając tych dyplomatów to wszystko potrwa najpewniej do północy… –Mruknęła do kieliszka. –I oczywiście trzeba się będzie do końca uśmiechać jak po wypaleniu paru uncji haszyszu za dużo, oraz wznosić te wszystkie idiotyczne toasty.
„A w takim tempie ich wznoszenia połowa osób tutaj będzie pijana jeszcze przed dziesiątą.”
Dodała już w myślach, gdyż w szybkim tempie zbliżał się do niej wyraźnie podenerwowany ambasador cesarski. Podniósł ją bez wyjaśnień za ramię i pociągnął za sobą, wyprowadzając z sali.
-Emm… Nie żebym miała za złe wyciągnięcie mniej z tej piekielnej Sali, ale gdzie właściwie… -zaczęła, jednak w tym momencie skręcili w boczny korytarz, po czym weszli do niedużego pokoju.
Alicja rozejrzał się dookoła.
Otaczali ją pozostali przedstawiciele cesarstwa na delegacji. Na długim stole po środku leżały ciała pokojówki i jakiegoś obcokrajowego dżentelmena.
Młoda zastępczyni szefa wywiadu wiedziała co robić w takich sytuacjach!
-To nie problem, należy tylko zachować spokój i trzeźwy umysł. Potrzebujemy sznura i czegoś ciężkiego. Korytarz kończy się oknem wychodzącym na fosę, łatwo się będzie tam pozbyć ciał.
Ktoś odchrząknął. Do dziewczyny podszedł chyba jeszcze bardziej zdenerwowany niż przed chwilą minister spraw zagranicznych.
-Mamy tu zabitego przedstawiciela innego państwa. A to jest zjazd pokojowy, na nich wywiad i siły specjalne Jej Cesarskiej Mości nie przeprowadzają skrytobójstw!
-Ależ przeprowadzają. –Wzruszyła ramionami. –Po prostu robimy to na tyle profesjonalnie, że jeszcze nikt się nie zorientował.
-To nie ma znaczenia. –Odezwał się ambasador. –Lekarz nie znalazł żadnych śladów przemocy czy trucizny. My zorganizowaliśmy spotkanie i bal, więc to na nas spadnie cała krytyka i odpowiedzialność.
* Publikowane. Ale moich opowiadań nikt nie czyta, więc szansa, że znasz zakończenie jest jedna na milion.
No. Na pewno ci się podobało. Jakim sposobem by nie mogło. Więc śmiało, subskrubuj, łapkuj i do zo... Oh wait. To nie youtube. D:
Sosik