« Błędy | Zamieszanie » |
Informatyczna bajka
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce były sobie planety posiadające bardzo zaawansowaną technologię, dzięki której ludzie mogli opisywać swoje życie i rozwiązywać życiowe problemy za pomocą języków programowania.
Na planecie L2U6 żyła sobie księżniczka, której życie niestety się nie kompilowało. Errory wyskakiwały codziennie, czasem w bardzo niespodziewanych sytuacjach. Choć najlepsi Kodotwórcy (czyli Uczeni w programowaniu) z całej planety próbowali pomagać księżniczce w pisaniu kodu, niewiele zapamiętywała z ich nauk i dalej popełniała stare błędy.
Najczęściej pojawiały się problemy z przepełnieniem bufora (gdy na przykład księżniczka była zmuszona do wykonywania kilku obowiązków na raz zdarzało się jej zawiesić i tępo patrzeć w przestrzeń nim przypomniała sobie, co właściwie ma do zrobienia) i wyciekiem pamięci (gdy podczas rozmowy zasypywano ją nadmiarem informacji nie dawała rady ich zapamiętywać i wypuszczała drugim uchem lub mieszała wątki próbując nadążyć za tematem). Życie księżniczki było mocno niezoptymalizowane także pod względem czasu, przez co jedne rzeczy robiła za szybko, a inne za wolno.
Pewnego dnia do pałacu zawitała delegacja z planety K1R0 z księciem na czele. Tamtejszy król wysłał swoich Kodotwórców by pokazali używane u nich języki programowania i nawiązali międzyplanetarną współpracę technologiczną. Król L2U6 przyjął poselstwo z radością i po oficjalnej części ceremonii zaprosił gości na wystawną ucztę, dopiero po której miały zostać omówione szczegóły współpracy.
Księżniczka nie lubiła takich przyjęć, głównie przez wzgląd na to, że w towarzystwie dużej liczby ludzi częściej coś jej się wykrzaczało. Gdy już chciała wymknąć się do swojej komnaty, z powodu swojej niezdarności wpadła w tłumie na księcia, ten zaś od razu nawiązał rozmowę. Okazało się, że mają nieco wspólnych tematów, więc księżniczka zdecydowała się pozostać na uczcie i zajęła miejsce obok księcia. Ani się obejrzeli, miło minął im cały wieczór.
[center]***[/center]
Wstępne rozmowy między Kodotwórcami obu planet miały trwać kilka tygodni, więc książę i księżniczka mieli dużo wspólnego czasu. Spotykali się często, coraz dokładniej się poznając i otwierając przed sobą. Księżniczka narzekała na rodziców – król-ojciec był bardzo dobrym, a więc i bardzo zapracowanym królem (cały czas przesiadywał z doradcami poprawiając Kompilatory Życia by jego poddanym żyło się lepiej i kompilowało wydajniej), zaś ulubionym zajęciem królowej-matki było wystawanie przed lustrem i programowanie coraz to nowszych strojów, za pomocą których kreowała planetarną modę (do czego też przymuszała księżniczkę, a która nie aprobowała owego narzucania stylu). Książę tymczasem opowiadał o problemach swojego rodzinnego królestwa.
Okazało się, że jego planeta opracowała wiele języków programowania, jeden lepszy od drugiego. Ciągle dążono do perfekcji, niestety w pogoni za wydajnością Uczeni przestali zwracać uwagę na rzeczy takie jak emocje czy związki międzyludzkie, przez co na ich planecie zaczęły rozpadać się nawet więzi rodzinne. Królowa zaniepokojona tym podsunęła synowi pomysł - znaleźć planetę, na której osiągnięto dobrą wydajność życia, ale bez zmian w ludziach, i zaproponować współpracę, tak by obie strony mogły skorzystać z tego, co w ich językach najlepsze. Uzyskawszy fundusze od ojca, książę zabrał Kodotwórców i wyruszywszy w podróż natrafił w końcu na L2U6, która spełniała postawione wymagania.
[center]***[/center]
Na spotkaniach księżniczka, na ile mogła, starała się naprawić program księcia, lekko naruszony już przez poszukujących ideału wydajności, pokazując mu swoje szczere i proste linijki kodu, które mogły zastąpić jego superwydajne nie naruszając przy tym osobowości. Zaś książę, jako że już był programistycznym poliglotą, zapoznał się z językiem kodu księżniczki i okazał się lepszym nauczycielem niż wszyscy, którzy dotychczas próbowali wbić jej coś do głowy. Wzajemnie sobie pomagając bardzo się do siebie zbliżyli i w końcu zakochali.
(Tak musiało być, no nie? XD)
[center]***[/center]
Niestety poselstwo nie mogło trwać wiecznie – w końcu książę wrócił do siebie by przekazać pozytywne wyniki rozmów. Nie oznaczało to jednak rozłąki młodych. Książę wystarał się o tytuł ambasadora K1R0 i stały dopływ funduszy i dzięki czemu mógł przebywać bliżej księżniczki, nawet jeśli nowe obowiązki zmniejszyły ilość jego wolnego czasu.
Księżniczka była dumna z tego, że jej ukochany ma teraz ważne i odpowiedzialne stanowisko i starała się pomagać mu w pracy (choć bliższe prawdy było by, że starała się mu raczej nie przeszkadzać, więc poprawiała swoje życie wg jego nauk tak, by minimalizować liczbę swoich codziennych errorów).
Ich życie przestało być takie różowe, kiedy we wszystko wmieszała się królowa L2U6. Książę, jako ambasador, naturalne był zmuszony do pewnych kontaktów z nią, choć ograniczał je jak mógł. Okazało się, że królowa inaczej widziała rozwój swojego królestwa (miała w planach sojusz z zupełnie inną planetą), a książę psuł jej wymarzoną przyszłość i do tego odbierał córkę (a pewnie już kalkulowała z kim ją zeswatać dla korzyści królestwa).
By nie obrazić króla, książę i księżniczka musieli dostosować się do zasad i humorów królowej. Nie było łatwo, ale mieli już wstępne plany na swoją wspólną przyszłość i one dawały im nadzieję i siłę by wytrwać w trudnych warunkach. Mimo różnorakich prób królowej udaremniania ambasadorskich działań księciu udało się stworzyć sieć współpracy kilkunastu królestw, których każde specjalizowało się w innym aspekcie optymalizacji kodu.
[center]***[/center]
Kiedy wreszcie po kilku latach połączeni Kodotwórcy doszli do prawdziwie dobrych algorytmów optymalizacji i stworzyli język Z+= – idealny w swoim działaniu i prostocie (był tak prosty i oczywisty, że wreszcie naprawdę każdy mógł zostać Programistą Życia) książę i księżniczka zdążyli zgromadzić już wystarczająco dużo pieniędzy, by móc porzucić rodzinne planety.
Znaleźli niezamieszkaną jeszcze xD0Mg i po procesie terraformacji założyli tam własne królestwo, gdzie używano już tylko języka Z+= i wszyscy żyli długo i szczęśliwie, a królowa była na tyle daleko, że nikomu już nie przeszkadzała. ^_^
A morał? Hmm... nie ważne w jakim świecie żyjesz, prawdopodobnie i tak trafisz na wredną teściową.
[size=15]Pozdrawiam, [b]bajkowa Perspektywa[/b][/size]